O co mi w ogóle chodzi?

Do niedawna, kiedy słyszałam o zagrożeniu katastrofą klimatyczną, myślałam, że mnie to nie dotyczy. I tak pewnie już dawno nie będę żyła albo przynajmniej będę bardzo stara. Poza tym wizja ta wydawała się nierealna, rodem z filmów sci-fiction...

Ale życie jest bardzo przewrotne... Okazuje się, że taki los czeka najprawdopodobniej moje dzieci i to w najlepszym momencie ich życia, kiedy będą wchodzić w dorosłość. Przynajmniej tak mówią naukowcy i eksperci w raporcie po szczycie klimatycznym.

Lęk o ich przyszłość od jakiegoś czasu spędza mi sen z powiek. Ale jak każda matka, która boi się o swoje dzieci, wykorzystuję go do działania. Wierzę, że mogę coś zmienić, a na pewno nie mogę czekać bezczynnie, bo zwariuję:):):)

Obiecałam sobie dwie rzeczy. Po pierwsze działać, a po drugie inspirować innych do działania, pokazać, że można, że warto, że to nie jest wcale takie trudne. 

Zdaję sobie sprawę, że najważniejsze zmiany to te o zasięgu globalnym, po stronie rządów, organizacji i wielkich koncernów, ale każdy może przyłączyć się do tej walki i robić tyle ile potrafi.

Chciałabym się w tym miejscu dzielić z Wami różnymi rozwiązaniami, które wprowadzam w swoim domu i życiu. Będę pokazywała, co i jak robię, ale będę również czekała na Wasze inspiracje i dobre rady, bo jestem w tym temacie pewnie bardzo jeszcze niedoświadczona i być może będę popełniała błędy, ale w dobrej wierze.

Przy okazji pokażę, że można nawet, jeśli ma się na stanie trzech małych smyków:)

Wierzę, że razem się uda. Pomyślcie o swoich dzieciaczkach i o tym, jaki los może ich czekać, a potem zastanówcie się jak wiele możecie zrobić, aby spróbować je ochronić i zacznijcie działać!!!

Comments

Popular posts from this blog

Trochę mniej energii