Trochę mniej energii


Bardzo mnie przejmują zdjęcia zanieczyszczonych plaż i mórz, nie potrafię się pogodzić z tym, jak bardzo eksploatujemy nasze środowisko, często jedynie dla naszej wygody. Ale największą obawą napawa mnie, to wszystko, co czytam o kryzysie klimatycznym związanym z nadmierną emisją dwutlenku węgla do atmosfery, o nadchodzących, nieuchronnych zmianach. To przeraża mnie najbardziej, myśl, że moje dzieci będą musiały stawić temu czoło.

Wiem doskonale, że w tym przypadku podstawą są zmiany globalne, na poziomach rządów państw i zarządów wielkich korporacji. Ale chcę wierzyć, że to co ja w tym zakresie zrobię codziennie w moim domu również będzie się liczyć w ostatecznym rozrachunku. A jeśli dodatkowo zarażę swoją postawą jeszcze kilka osób to już pomnoży się to wszystko.

Kluczowe działania w zakresie dbania o redukcję emisji dwutlenku węgla na poziomie zwykłego Kowalskiego to:

- mniej auta
- mniej prądu
- więcej drzewa

Dlatego tak, jak już wspomniałam jakiś czas temu, postanowiłam zdecydowanie ograniczyć samochód, praktycznie go nie używam. Drugie działanie to racjonalne użytkowanie energii. Przemyślałam wszystkie moje codzienne rutyny, przeczytałam kilka książek, weszłam na różne fora i grupy na FB, żeby zgłębić temat i poznać tajemne rozwiązania.

Okazało się, że większość rzeczy, które należy zrobić jest banalnie prostych. Myślałam sobie, rany przecież to żadne objawienie, ja już od dawna o tym wiem i raczej to robię. Ale jak zaczęłam analizować, to okazało się, że może i wiem, ale nie zawsze stosuję, czasem z pośpiechu, czasem z wygody, a czasem z lenistwa. A tu chodzi o to, żeby byc konsekwentnym. Wtedy to będzie miało sens.

MOJE SPOSOBY NA MNIEJSZE ZUŻYCIE PRĄDU


  • gaszę światło ZAWSZE jak wychodzę z pomieszczenia, teraz staram się tego bardzo pilnować i zwracać na to uwagę również innym członkom mojej rodziny
  • nie suszę włosów, ani nie używam prostownicy (mimo, że kiedyś nie potrafiłam się bez niej obejść - mam mega siano na głowie)
  • zrezygnowałam z elektrycznej szczoteczki, mam nadzieję, że moje zęby na tym nie ucierpią
  • nie prasuję ubrań (poza kilkoma bardzo wyjściowymi), a jest tego sporo w pięcioosobowej rodzinie z trzema chłopakami
  • pralkę nastawiam na jak najmniejsze wirowanie (w lecie to nawet 400, ale rzeczy w ogóle nie pogniecione i to pomaga w realizacji poprzedniego punktu)
  • wyłączam z prądu wszystkie "wampiry" energetyczne - również ładowarek do telefonu, czy laptopa nigdy samotnie nie zostawiam w kontakcie
  • jak najdłużej staram się korzystać ze światła dziennego
  • lodówkę mam nastawioną na wyższą temperaturę 
  • zawsze staram się, aby zamrażalnik był zapełniony
  • zmywarkę włączam tylko, kiedy jest pełna
  • w czajniku gotuję tyle wody, ile aktualnie potrzebuję
  • dużo częściej zamiatam, zamiast wyciągąć odkurzacz
  • nie jeżdżę windą (całkiem dobre dla zdrowia przy okazji)
  • nie suszę rąk pod suszarkami w publicznych toaletach
  • mimo, że mam w domu klimatyzację (mieszkam na poddaszu), to praktycznie jej nie włączam (w sumie to tylko przy temperaturze kryzysowej, jak 35 st. C), staram się po prostu zasłonić okna i jakoś się udaje
  • wywaliłam (nie dosłownie - na razie schowałam do szafki i myśle, czy oddać do elektrośmieci, czy jeszcze do czegoś innego mi się przydadzą) wszystkie elektryczne odświeżacze - nie kumam, dlaczego tak ważne było dla mnie, żeby na wejściu do mieszkania pachniało fiołkami
Czy coś jeszcze? Spora lista mi wyszła, ale jak tak pomyślę, to wcale nie jest to dla mniej jakieś bardzo obciążające, myślę, że jakieś 2/10. Wystarczy tylko pamiętać i wyrobić w sobie nawyki, bo tu jest największa trudność.

Macie dla mnie jeszcze jakieś typy, coś o czym zapomniałam, albo coś o czym do tej pory nie pomyślałam?

Comments

Popular posts from this blog

O co mi w ogóle chodzi?